Pióro czerpane oraz atrament chiński
Witajcie kochani!
W raz z siostrą pojechałyśmy na uczelnie załatwić kilka spraw, a następnie na małe zakupy. Wszystkie rzeczy pokażę wam w jednym z kolejnych wpisów. Dzisiaj chciałabym pokazać wam mój nowy nabytek do którego powoli się przekonuje.
W jednym z papierniczych zakupiłam bardzo ciekawą i rzadko stosowaną w naszych czasach rzecz czyli pióro czerpane.
Muszę przyznać, że zestaw który widzicie na zdjęciu był bardzo tani. Pióro kosztowało: 6,00zł, a tusz chiński: 3,50zł. Szukałam pióra, która będzie dość cienko pisać, pani z sklepie zapewniła mnie, że z tanich piór to będzie najlepsze. Osobiście nie widzę żadnego problemu jeśli chodzi o pióro czerpane.
Ta wygląd pióro rozkręcone na części. Możemy zauważyć pewien czarny element, którego nie spotyka się zazwyczaj. Jest to swego rodzaju strzykawka do czerpania atramentu. Po zaczerpnięciu wkładamy go tak samo jak zwykły nabój do pióra.
Tusz chiński również nie był drogi i był dość duży wybór kolorów. Ja wybrałam Blue-Black czyli ciemno-szary wpadający wgranatowy. Jeśli chodzi o atrament jest to produkt bardzo brudzący dlatego należy bardzo uważać, aby nie zabrudzić jakiejś części garderoby, podłogi lub dywanu.
Na ostatnim zdjęciu możecie zobaczyć jak wygląda efekt końcowy. Jak na razie bardzo dobrze współpracuje mi się z tym piórem. Jak wiecie jestem leworęczna i zależało mi na tym, aby podczas szybkiego pisania atrament szybciej wysychał i jak na razie pióro zdaje egzamin!
Faajne ! :)
OdpowiedzUsuńMi też zaczyna się coraz bardziej podobać tylko trzeba uważać z atramentem :)
UsuńA ja kilka dni temu dostałam pierwszy list od mojego pierwszego Panpala i jestem przeszczęśliwa :D
OdpowiedzUsuńA pióro to jednak nie dla mnie, ja piszę tylko jednym konkretnym rodzajem długopisów w kolorze czarnym i chyba nic nie jest w stanie mnie przekonać do zmiany ;)
Oczywiście, każdy pisze tym czym mu najwygodniej :)
UsuńJa piszę piórem od zawsze ale takim na naboje bo wygodniejsze :) O czerpanym jeszcze nie słyszałam. W liceum bawiłam się trochę w kaligrafowanie... Do takich celów polecam zakupić obsadkę (ten patyczek za który się trzyma) i różne stalówki - na obsadkę można je dowolnie wymieniać i uzyskać różne szerokości pisma, też jest to sprawa kilku złotych. Niestety większy bałagan bo co chwilę trzeba maczać stalówkę w kałamarzu ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie ostatnio myślałam o tym, aby pobawić się w kaligrafię. Jestem jednak leworęczna i nie wiem czy w moim przypadku te wszystkie "ogonki" czy "pociągnięcia" będę prawidłowo wykonywać.
UsuńJej, nie miałam pojęcia, że pióro, którego używam od parunastu lat jest tak rzadko spotykane :D Ale przyznaję się, wolę je bardziej od zwykłego na naboje. Tusz jest zawsze w jednym miejscu, a naboje jakimś magicznym sposobem wiecznie znikają :)
OdpowiedzUsuńMiałam zawsze ten sam problem z nabojami do pióra, tak samo mam z wsuwkami do włosów. :P
UsuńPolecasz tusz chiński? Do teraz używałam tuszu z Parkera (używam go od 5 lat i nadal się trzyma, jednak już zbliża się powoli ku końcowi :P) i zastanawiam się nad zmianą firmy.
UsuńW domu kiedyś miałam takie pióro;) bo brat nim pisał ;-)
OdpowiedzUsuńja również jestem leworęczna, więc nie wiem czy faktycznie nie rozmazywał by się.. może przekonam się kiedyś do niego;)
a efekt końcowy naprawdę świetnie wygląda ;) wygląda jak by cienkopisem było pisane;)
O, pierwszy raz o nim slyszę, ale wygląda na prawdę fajnie. :)
OdpowiedzUsuńJa pisałam piórem, długopisami, ale pozostałam przy czarnych cienkopisach - jakoś mam wrażenie, że nawet moje pismo jest ładniejsze jak nimi piszę ;)
OdpowiedzUsuńNajwiększa zmora leworęcznych - nieważne co i czym napiszesz, zawsze się będzie rozmazywać. :C Chociaż miałam kiedyś, w podstawówce, pióro dla leworęcznych - podobno inaczej wyprofilowane i muszę powiedzieć, że przez kilka lat sprawowało się naprawdę nieźle, rozmazując się tylko sporadycznie. ;)
OdpowiedzUsuń